Zay: Ok.
....
Ciąg dalszy nastąpi...
Zay: Ok.
Siedziałam na łóżku, nogi miałam na ziemi. Zay odrzucił kołdrę na bok i wstał na równe nogi. Ukazała się przede mną jego boska sylwetka. Długie chude nogi, umięśniony tors i ramiona. Bóg seksu! Jego dziewczyna musi być wyjątkowa i szczęśliwa za razem. Zayn był w samych bokserkach... Ja pierdole Daria ogarnij się to twój kuzyn!
Wróciłam do rzeczywistości.
Ja: Jeśli chcesz się odświeżyć to łazienka jest na przeciwko. Masz tam świeże ręczniki, mydło, żele pod prysznic i szampony.
Zay: Dzięki i z chęcią skorzystam. - Uśmiechnął do mnie. - Nie chcesz iść ze mną się wykąpać?
Ja: No chyba cię coś boli i to bardzo mocno. - Uniosłam jedną brew do góry.
Zay: No co? Kiedyś się ze sobą kąpaliśmy. - Jego śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Ja: No właśnie cwelu KIEDYŚ! - Uderzyłam go z pięści w ramię dość mocno.
Zay: Auć! Zawsze byłaś sadystyczna... - Popatrzył się na mnie spod byka.
Ja: Eeeeeeee...dziękuję. - Wystawiłam język w jego stronę. - Idź się wykąp, a ja idę na dół zrobić jakieś śniadanie.
Uśmiechnął się i sięgnął aby wziąć swoje rzeczy z fotela. Cmoknął mnie w policzek i wszedł do łazienki. Pościeliłam jeszcze łóżko i zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było. Odsłoniłam żaluzję. Słońce świeciło pełna parą. Spojrzałam na termometr na zewnątrz...28°C. No chyba nie...jest dopiero po 7.20 am.
Z lodówki wyciągnęłam ser, pomidor i szynkę. Sięgnęłam do chlebaka i wyjęłam z niego chleb tostowy. Postanowiłam, że zrobię sandwiche, tylko, że jeszcze mi brakuje opiekacza. Wyciągnęłam najważniejsze urządzenie z szafki na dole i deskę do krojenia. Wzięłam nóż i zaczęłam pracę.
Zrobiłam wystarczająco jedzenia, więc położyłam tosty na środku stołu na talerzu. Wyciągnęłam trzy mniejsze talerze, szklanki i nakryłam do stołu, a z lodówki wyciągnęłam ketchup i sok pomarańczowy. Deskę i nóż wrzuciłam do zlewu, po czym umyłam i odstawiłam do wyschnięcia, a opiekacz zostawiłam otwarty tylko go odłączyłam z prądu. Okruchy starłam i PO ROBOCIE! Wyrobiłam się w 20 minut.
Zayn ani Aston nie raczyli się zjawić, więc nie zostawili mi innego wyboru tylko iść po nich i nawrzeszczeć, żeby się w końcu ruszyli, co mi się podobało. Aston do mojego krzyku już się przyzwyczaił, no wiecie w sumie 2 lata z krzykaczem wytrzymuje.
Wbiegłam po schodach, przeskakując co dwa schodki. Niechcący zahaczyłam stopą o ostatni stopień. Później poczułam tylko zimne panele i ból w lewym kolanie. Cholera...znowu to samo! Znowu stłuczone... No pięknie.
Ja: Ja pierdole. - Zaklęłam pod nosem.
Nie zważając już na nic, podparłam się na rękach i wstałam. Nie uważając na ból w kolanie, ruszyłam przed siebie. Na początku poszłam do pokoju, bo usłyszałam w łazience śpiew Zayn'a. Drzwi do mojego pokoju były otwarte na oścież. Na łóżku leżał skulony Ast. On chyba szlochał... Już odechciało mi się na nich wrzeszczeć. Podeszłam bliżej i usiadłam na łóżku, był odwrócony plecami. Nie powiem, że nie, ale mnie to zdziwiło. Nigdy nie widział go w takim stanie...nigdy.
Lekko się wychyliłam. W dłoni trzymał telefon, a na jego ekranie widniało zdjęcie niego i jego matki. Zasmuciłam się. Czy on aż tak za nią tęskni? No, bo wiecie w wieku 14 lat opuścić dom. Trochę ciężko by było na pewno każdemu.
Ja: Kochanie...- Wzdrygnął się. Zauważyłam, że wierzchem dłoni ociera łzy. - Wszystko dobrze? Co się stało? Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda?
Skinął głową i odwrócił się na plecy. Patrzył w jeden punkt na suficie. Położyłam się tak aby moja głowa spoczęła na jego torsie. Objął mnie ramieniem. Wsłuchiwałam się w rytm bicia jego serca, które wiem, że bije dla mnie i żadnej innej dziewczyny...tylko dla mnie. Jego równomierny oddech mnie uspokoił, znaczy, że on też już musiał się uspokoić. Podniosłam głowę. Przybliżyłam się do niego i go pocałowałam. Najwyraźniej nie chciał o tym gadać, więc ok. Przecież to szanuję, ja też mu nie mówiłam od razu co mnie trapi. Ale się kochamy i to przeczekujemy.
Ja: Chodź już na śniadanie, bo zrobiłam. Mamy jeszcze trochę ponad godzinę do szkoły.
Ast: Już idę. Tylko się ubiorę, ok? - Lekki uśmiech zawitała na jego twarzy.
Ja: Ale szybko, bo będę tęsknić. - Zawołałam już z korytarz.
Zayn był już w pokoju. Ubrany w to, pachnący i gotowy. Weszłam do niego i jak to ja mam w zwyczaju, uderzyłam bolącym kolanem w komodę. Syknęłam z bólu.
Zay: Coś ty zrobiła? - Zapytał się z troską.
Ja: Nic, tylko znowu kolano stłukłam.
Zay: Ty zawsze byłaś niezdarą.
Ja: Dziękuję, a ty zawsze byłeś debilem. - Uśmiechnęłam się do niego, szczerząc zęby.
Zay: Ha Ha bardzo śmieszne.
Ja: No ba, a teraz chodź na śniadanie.
Zayn: Ok.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy do stołu. Zaczęliśmy zajadać już zimne tosty. Po 5 minutach dołączył do nas Aston ubrany w to. Siedzieliśmy w ciszy, patrzyliśmy się na siebie i po prostu jedliśmy oraz robiliśmy do siebie głupie miny...No, bo jak by inaczej. Po skończonym posiłku włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, a ketchup i sok włożyłam z powrotem do lodówki. Chłopaki poszli usiąść sobie do salonu, a ja pobiegłam przygotować się na szybkiego. Wbiegłam do pokoju i przy okazji walnęłam lewym kolanem o futrynę. Odruchowo złapałam się za nie, czując narastający ból w nim. Kuźwa ja się zabiję.
Lekko utykając podeszłam do szafy, otworzyłam ją na oścież. Przez kilka sekund miałam mętlik w głowie i zadawałam sobie pytanie "Co ja mam na siebie dzisiaj włożyć?". Wybrałam zestaw i rzuciłam go na łóżko. Pobiegłam do łazienki, aby umyć włosy.
Umyte włosy zawinęłam w turban i podeszłam do lustra. Znowu odwinęłam ręcznik i zaczęłam suszyć włosy suszarką. Zrobiłam jeszcze makijaż. Wróciłam do pokoju, po czym założyłam na siebie ubrania, sięgnęłam po torbę i wrzuciłam do niej potrzebne książki, portfel, gumy, słuchawki i inne, a telefon schowałam do kieszeni.
Zbiegłam wprost do salonu.
Ja: Gotowa. Ruszać dupy moje przystojniaki i tylko moje. Zrozumiano? - Patrzyłam się na nich spod byka i pokazałam po nich palcem. - Zayn wyłączył telewizor i wstali z kanapy.
Ast: Oczywiście złotko. - Podszedł do mnie i cmoknął w polik.
Zay: Nie. - Wystawił mi język
Ja: A ty się możesz puszczać. - Zaczęłam rechotać jak głupia.
Zayn podszedł, wziął i przerzucił mnie przez swoje ramię. Zaczął mnie bić po tyłku. No go chyba coś boli! Mnie nie wolno po nim bić!
Ja: Nikt nie może mnie bić po tyłku, nawet ty!
Zay: Morda felek!
Wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem. Teraz poczułam się jak za dawnych lat. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi tego brakowało.
Ja: Dobra chodźcie już.
W holu zabrałam tylko jeszcze bluzę i zgarnęłam klucze. Wyszliśmy na zewnątrz. Jak na tę porę dnia słońce nieźle grzało, ale na szczęście wiał przyjemnie chłodny wiaterek. Orzeźwiający dzień i już raczej nic albo nikt mi go nie zepsuje. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam na podjeździe zielonego Range Rovera, przy którym stał Zay i Ast.
W UK tak na prawdę można robić prawo jazdy od lat 18-stu, a od 16-tego roku życia można było zrobić dopiero kiedy się zapłaciło £500. Wtedy, gdy zrobiłeś to prawko to dawali taką karteczkę i trzeba było ją pokazać policji, gdy cie złapali na kontrolę. Ja i Ast mieliśmy takie prawko, najwidoczniej Zayn też.
Podeszłam do nich. O czymś rozmawiali, ale nie miałam pojęcia o czym.
Zay: Podwieźć was?
Ja: A możesz?
Zay: Pewnie. - Uśmiechnął się.
Ast: Ja dojadę później. Muszę jeszcze coś załatwić w domu. Ok?
Ja: No ok. - Zrobiłam smutna minkę.
Ast: No przecież przyjadę. Do zobaczenia kochanie. - Dał mi przelotnego całusa w usta.
Ja: No pa.
Ast: Nara Malik. - Zrobił z nim miśka.
Zay: Nara. Wpadnij czasem z chłopakami i Darią do nas.
Ast: No nie ma sprawy Malik! - Krzyknął z chodnika.
Wsiedliśmy do auta, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał na ulicę. Jechaliśmy przez jakąś chwilę i niestety musieliśmy stać na czerwonym świetle. Przyznam, że Malik jeździ świetnie. Dopiero teraz zauważyłam, że na środkowym lusterku wisiało 5 zdjęć na zielonych wstążkach.
Ja: Kim są ci ludzie? - Zapytałam z ciekawości.
Zay: Pożyczyłem auto od Nialla, jednego z moich przyjaciół. - Uśmiechnął się. - To są jego rodzice z nim. Tu masz Nialla z mamą, tu z tatą. To jest Greg i jego żona Denise, niedawno mieli ślub. Greg to brat Nialla, a ten maluszek to Theo, bratanek Nialla. Słodki maluch. Rodzice Nialla rozwiedli się, gdy on był jeszcze mały. - Pokazywał każde zdjęcie po kolei. - A w sumie tak jak rodzice Louis'a, Harry'ego. Tylko ja i Liam mamy rodziców, którzy są razem.
Ja: Ciacho z tego Nialla. - Uśmiechnęłam się do niego.
Zay: Haha jest najsłodszy z nas 5.
Ja: Jeśli już ty tak uważasz, to na żywo musi być jeszcze lepszy.
Zay: Tyyyyyyyyy...pamiętaj o Astonie!
Ja: Wiem debilu! - Kolejny atak śmiechu.
***
Podjechaliśmy pod moją szkołę. Wysiadłam, a Zayn od razu ruszyła. Zaczęłam iść dziedzińcem do szkoły, a odprowadzały mnie zaciekawione spojrzenia pozostałych uczniów, którzy ucinali sobie pogawędki lub czekali na znajomych. Pchnęłam ciężkie drzwi. Przeszłam przez długi korytarz do mojej szafki. Wykręciłam dany kod, a szafka otworzyła się z cichym kliknięciem. Otworzyłam ją i włożyłam do niej kilka książek. Zatrzasnęłam szafkę i poszłam na 2 piętro. Usiadłam na drewnianej ławeczce i czekałam, aż ktoś przyjdzie. W końcu się doczekałam, bo przyszła Domi.
Domi: Hej kochanie. - Przytuliłyśmy się. - Jak tam leci?
Ja: Hej, a dobrze, dobrze. A tam?
Domi: No tak samo. - Zaczęłyśmy się rechotać.
Ja: Powiedzieć ci coś dziwnego?
Domi: Dajesz.
Ja: Bo wiesz, Ast spał u mnie i Zayn. Rano kiedy poszłam po Asta, bo Malik się kąpał, to on leżał na moim łóżku skulony i szlochał. - Domi była zdziwiona. - Miał w ręce telefon i włączone zdjęcie jego i mamy.
Domi: Wczorajsze zniknięcie i dzisiejsza sytuacja...Coś jest nie tak, ale nie mam pojęcia co...
Przyłączyli się do nas Mirela z Diggy'm, Omid, Marvin, JB i Ori.
Rozmawialiśmy sobie na przeróżne tematy w chwili kiedy...
Zayn ani Aston nie raczyli się zjawić, więc nie zostawili mi innego wyboru tylko iść po nich i nawrzeszczeć, żeby się w końcu ruszyli, co mi się podobało. Aston do mojego krzyku już się przyzwyczaił, no wiecie w sumie 2 lata z krzykaczem wytrzymuje.
Wbiegłam po schodach, przeskakując co dwa schodki. Niechcący zahaczyłam stopą o ostatni stopień. Później poczułam tylko zimne panele i ból w lewym kolanie. Cholera...znowu to samo! Znowu stłuczone... No pięknie.
Ja: Ja pierdole. - Zaklęłam pod nosem.
Nie zważając już na nic, podparłam się na rękach i wstałam. Nie uważając na ból w kolanie, ruszyłam przed siebie. Na początku poszłam do pokoju, bo usłyszałam w łazience śpiew Zayn'a. Drzwi do mojego pokoju były otwarte na oścież. Na łóżku leżał skulony Ast. On chyba szlochał... Już odechciało mi się na nich wrzeszczeć. Podeszłam bliżej i usiadłam na łóżku, był odwrócony plecami. Nie powiem, że nie, ale mnie to zdziwiło. Nigdy nie widział go w takim stanie...nigdy.
Lekko się wychyliłam. W dłoni trzymał telefon, a na jego ekranie widniało zdjęcie niego i jego matki. Zasmuciłam się. Czy on aż tak za nią tęskni? No, bo wiecie w wieku 14 lat opuścić dom. Trochę ciężko by było na pewno każdemu.
Ja: Kochanie...- Wzdrygnął się. Zauważyłam, że wierzchem dłoni ociera łzy. - Wszystko dobrze? Co się stało? Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda?
Skinął głową i odwrócił się na plecy. Patrzył w jeden punkt na suficie. Położyłam się tak aby moja głowa spoczęła na jego torsie. Objął mnie ramieniem. Wsłuchiwałam się w rytm bicia jego serca, które wiem, że bije dla mnie i żadnej innej dziewczyny...tylko dla mnie. Jego równomierny oddech mnie uspokoił, znaczy, że on też już musiał się uspokoić. Podniosłam głowę. Przybliżyłam się do niego i go pocałowałam. Najwyraźniej nie chciał o tym gadać, więc ok. Przecież to szanuję, ja też mu nie mówiłam od razu co mnie trapi. Ale się kochamy i to przeczekujemy.
Ja: Chodź już na śniadanie, bo zrobiłam. Mamy jeszcze trochę ponad godzinę do szkoły.
Ast: Już idę. Tylko się ubiorę, ok? - Lekki uśmiech zawitała na jego twarzy.
Ja: Ale szybko, bo będę tęsknić. - Zawołałam już z korytarz.
Zayn był już w pokoju. Ubrany w to, pachnący i gotowy. Weszłam do niego i jak to ja mam w zwyczaju, uderzyłam bolącym kolanem w komodę. Syknęłam z bólu.
Zay: Coś ty zrobiła? - Zapytał się z troską.
Ja: Nic, tylko znowu kolano stłukłam.
Zay: Ty zawsze byłaś niezdarą.
Ja: Dziękuję, a ty zawsze byłeś debilem. - Uśmiechnęłam się do niego, szczerząc zęby.
Zay: Ha Ha bardzo śmieszne.
Ja: No ba, a teraz chodź na śniadanie.
Zayn: Ok.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy do stołu. Zaczęliśmy zajadać już zimne tosty. Po 5 minutach dołączył do nas Aston ubrany w to. Siedzieliśmy w ciszy, patrzyliśmy się na siebie i po prostu jedliśmy oraz robiliśmy do siebie głupie miny...No, bo jak by inaczej. Po skończonym posiłku włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, a ketchup i sok włożyłam z powrotem do lodówki. Chłopaki poszli usiąść sobie do salonu, a ja pobiegłam przygotować się na szybkiego. Wbiegłam do pokoju i przy okazji walnęłam lewym kolanem o futrynę. Odruchowo złapałam się za nie, czując narastający ból w nim. Kuźwa ja się zabiję.
Lekko utykając podeszłam do szafy, otworzyłam ją na oścież. Przez kilka sekund miałam mętlik w głowie i zadawałam sobie pytanie "Co ja mam na siebie dzisiaj włożyć?". Wybrałam zestaw i rzuciłam go na łóżko. Pobiegłam do łazienki, aby umyć włosy.
Umyte włosy zawinęłam w turban i podeszłam do lustra. Znowu odwinęłam ręcznik i zaczęłam suszyć włosy suszarką. Zrobiłam jeszcze makijaż. Wróciłam do pokoju, po czym założyłam na siebie ubrania, sięgnęłam po torbę i wrzuciłam do niej potrzebne książki, portfel, gumy, słuchawki i inne, a telefon schowałam do kieszeni.
Zbiegłam wprost do salonu.
Ja: Gotowa. Ruszać dupy moje przystojniaki i tylko moje. Zrozumiano? - Patrzyłam się na nich spod byka i pokazałam po nich palcem. - Zayn wyłączył telewizor i wstali z kanapy.
Ast: Oczywiście złotko. - Podszedł do mnie i cmoknął w polik.
Zay: Nie. - Wystawił mi język
Ja: A ty się możesz puszczać. - Zaczęłam rechotać jak głupia.
Zayn podszedł, wziął i przerzucił mnie przez swoje ramię. Zaczął mnie bić po tyłku. No go chyba coś boli! Mnie nie wolno po nim bić!
Ja: Nikt nie może mnie bić po tyłku, nawet ty!
Zay: Morda felek!
Wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem. Teraz poczułam się jak za dawnych lat. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi tego brakowało.
Ja: Dobra chodźcie już.
W holu zabrałam tylko jeszcze bluzę i zgarnęłam klucze. Wyszliśmy na zewnątrz. Jak na tę porę dnia słońce nieźle grzało, ale na szczęście wiał przyjemnie chłodny wiaterek. Orzeźwiający dzień i już raczej nic albo nikt mi go nie zepsuje. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam na podjeździe zielonego Range Rovera, przy którym stał Zay i Ast.
W UK tak na prawdę można robić prawo jazdy od lat 18-stu, a od 16-tego roku życia można było zrobić dopiero kiedy się zapłaciło £500. Wtedy, gdy zrobiłeś to prawko to dawali taką karteczkę i trzeba było ją pokazać policji, gdy cie złapali na kontrolę. Ja i Ast mieliśmy takie prawko, najwidoczniej Zayn też.
Podeszłam do nich. O czymś rozmawiali, ale nie miałam pojęcia o czym.
Zay: Podwieźć was?
Ja: A możesz?
Zay: Pewnie. - Uśmiechnął się.
Ast: Ja dojadę później. Muszę jeszcze coś załatwić w domu. Ok?
Ja: No ok. - Zrobiłam smutna minkę.
Ast: No przecież przyjadę. Do zobaczenia kochanie. - Dał mi przelotnego całusa w usta.
Ja: No pa.
Ast: Nara Malik. - Zrobił z nim miśka.
Zay: Nara. Wpadnij czasem z chłopakami i Darią do nas.
Ast: No nie ma sprawy Malik! - Krzyknął z chodnika.
Wsiedliśmy do auta, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał na ulicę. Jechaliśmy przez jakąś chwilę i niestety musieliśmy stać na czerwonym świetle. Przyznam, że Malik jeździ świetnie. Dopiero teraz zauważyłam, że na środkowym lusterku wisiało 5 zdjęć na zielonych wstążkach.
Ja: Kim są ci ludzie? - Zapytałam z ciekawości.
Zay: Pożyczyłem auto od Nialla, jednego z moich przyjaciół. - Uśmiechnął się. - To są jego rodzice z nim. Tu masz Nialla z mamą, tu z tatą. To jest Greg i jego żona Denise, niedawno mieli ślub. Greg to brat Nialla, a ten maluszek to Theo, bratanek Nialla. Słodki maluch. Rodzice Nialla rozwiedli się, gdy on był jeszcze mały. - Pokazywał każde zdjęcie po kolei. - A w sumie tak jak rodzice Louis'a, Harry'ego. Tylko ja i Liam mamy rodziców, którzy są razem.
Ja: Ciacho z tego Nialla. - Uśmiechnęłam się do niego.
Zay: Haha jest najsłodszy z nas 5.
Ja: Jeśli już ty tak uważasz, to na żywo musi być jeszcze lepszy.
Zay: Tyyyyyyyyy...pamiętaj o Astonie!
Ja: Wiem debilu! - Kolejny atak śmiechu.
***
Podjechaliśmy pod moją szkołę. Wysiadłam, a Zayn od razu ruszyła. Zaczęłam iść dziedzińcem do szkoły, a odprowadzały mnie zaciekawione spojrzenia pozostałych uczniów, którzy ucinali sobie pogawędki lub czekali na znajomych. Pchnęłam ciężkie drzwi. Przeszłam przez długi korytarz do mojej szafki. Wykręciłam dany kod, a szafka otworzyła się z cichym kliknięciem. Otworzyłam ją i włożyłam do niej kilka książek. Zatrzasnęłam szafkę i poszłam na 2 piętro. Usiadłam na drewnianej ławeczce i czekałam, aż ktoś przyjdzie. W końcu się doczekałam, bo przyszła Domi.
Domi: Hej kochanie. - Przytuliłyśmy się. - Jak tam leci?
Ja: Hej, a dobrze, dobrze. A tam?
Domi: No tak samo. - Zaczęłyśmy się rechotać.
Ja: Powiedzieć ci coś dziwnego?
Domi: Dajesz.
Ja: Bo wiesz, Ast spał u mnie i Zayn. Rano kiedy poszłam po Asta, bo Malik się kąpał, to on leżał na moim łóżku skulony i szlochał. - Domi była zdziwiona. - Miał w ręce telefon i włączone zdjęcie jego i mamy.
Domi: Wczorajsze zniknięcie i dzisiejsza sytuacja...Coś jest nie tak, ale nie mam pojęcia co...
Przyłączyli się do nas Mirela z Diggy'm, Omid, Marvin, JB i Ori.
Rozmawialiśmy sobie na przeróżne tematy w chwili kiedy...
Ciąg dalszy nastąpi...
hej kochana <3 pojawił się 19 rozdział na youjustmustbelieve.blogspot.com
OdpowiedzUsuń