piątek, 11 kwietnia 2014

19. "Będę cichać ile wlezie"

Przyłączyli się do nas Mirela z Diggy'm, Omid, Marvin, JB i Ori.
Rozmawialiśmy sobie na przeróżne tematy w chwili kiedy...


Ciąg dalszy...

....Marvin zapytał się gdzie jest Aston. Hmmm...dobre pytania. Poderwałam się do góry wyciągając z kieszeni komórkę, aby sprawdzić, którą to już godzinę mamy. Jak się okazało było jeszcze 20 minut do dzwonka, więc oznajmiłam przyjaciołom, że wybiorę się do sklepiku, który był na parterze. My natomiast przebywaliśmy na 2 piętrze. 
   Pokiwali głowami, że przyjęli tę informację. Wybierałam się tam, bo oczywiście nie wzięłam ze sobą nic do picia z domu. Nasza szkoła była 3 piętrowa. Na parterze znajdowała się sala gimnastyczna dość pokaźnych rozmiarów, oczywiście sklepik i na końcu korytarza szatnie dla każdej z klas, ponieważ szafki mieliśmy tylko na książki i ewentualnie udało się tam upchać torbę. Jeszcze bym zapomniała o stołówce, też wcale nie małej. Na 1 piętrze mieściły się klasy dla gimnazjum, a znowu 2 piętro było wspólne dla gimnazjum i liceum. Na 3 piętrze były klasy dla liceum. Pokoje nauczycielskie zostały umiejscowione na 1 i 2 piętrze, a toalety były wszędzie. Nasza szkoła była ogromna.
   Schodząc po schodach mijałam wiele twarzy, które znałam oraz te które mniej więcej kojarzyłam. Ja jako dobra dziewczyna, zawsze uśmiechnięta i jebnięta, oczywiście lubiana, mówiłam wszystkim "Hej" lub "Cześć". Lubiłam być miła dla ludzi z mojej szkoły (całej). Zawsze jak coś to pomagałam, ale wkurzyć się też umiałam, a to wtedy bez kija nie podchodź. Ale jak już wspomniałam nic, ani nikt mi tego dnia nie zepsuje...chyba. Tak idąc, przy okazji rozglądałam się czy nie ma gdzieś na horyzoncie Asta, lecz niestety. Zeszłam do swojego celu, poprosiłam o wodę, zapłaciłam i poszłam z powrotem. Tym razem przeszłam przez całe 1 piętro i zobaczyłam swojego Superman'a, który zbliżał się do schodów aby wejść na piętro wyżej. Podbiegłam do niego z uśmiechem na twarzy i popukałam go w prawe ramię. Odwrócił się, ale coś było nie tak. Mina zrzedła mi od razu. Chciałam dać mu buziaka lecz się lekko odchylił uciekajac przed moimi ustami, zbliżającymi się do jego warg. Przeraziło mnie to trochę, bo przecież rano było wszystko ok...
A: Przepraszam, ale chciałbym zostać sam. - Odszedł.
Zostawił mnie z miną typu "WTF?!". Teraz wiedziałam,  że to coś poważnego. Reszta naszej paczki schodziła akurat po schodach, widząc mnie, podeszli bliżej. Ja stałam jak słup soli. Tak jakby ktoś przykleił moje stopy do kafelek bardzo mocnym klejem.
J: Co jest nie tak?
Marv: Jego mama nie żyje.
J: I dopiero teraz mi o tym mówisz?! Nie trzeba było wcześniej?! - Podniosłam ton głosu, który zrobił się piskliwy.
Wręczyłam butelkę z wodą Marvinowi, bo stał najbliżej mnie i ruszyłam w ślad za Astem. Pokonując co dwa schodki w biegu znalazłam się na górze o mało co się nie zabijając. Gdy byłam już na górze nawet moje stłuczone kolano mi nie przeszkadzało, a pulsowało jak cholera. Moim oczom ukazał się Aston, który siedział na pierwszej ławce, która znajdowała się przy schodach. Siedział z łokciami opartymi o kolana, a twarz miał schowaną w dłoniach. Podeszłam i nic nie mówiąc usiadłam obok. Jako jego dziewczyna chciałam być dla niego wsparciem w tym tragicznym momencie. Na prawdę bardzo lubiłam jego mamę. Była to wspaniała kobieta z sercem otwartym dla każdego i właśnie Aston ma tę część po niej. Przytuliłam się do jego zgarbionych pleców. Trwaliśmy tak kilka sekund. W końcu spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi, czekoladowymi, całymi od łez oczami. Serce mi pękało. Nie cierpię gdy jakiś mężczyzna płacze. Po policzkach spływały mu łzy. Złączyłam nasze usta w jedność, Aston złapał w swoje duże dłonie moje policzki i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, starłam mu słone krople z policzków. Mocno go przytuliłam. Objął mnie i cmoknął mnie w nos. Uścisnął mnie dwa razy mocniej niż ja go wcześniej. Kiedy jednak rozluźnił uścisk, swobodnie wtuliłam się w jego tors, zatracając się w zapachu jego perfum, które tak uwielbiałam. Nie myśląc już o niczym.
A: Dziękuję, że jesteś przy mnie kochanie. Kocham Cię. -€“ Jego kąciki ust lekko się uniosły ku górze.
J: Nie musisz dziękować zawsze będę przy tobie. Ja Ciebie też. - Lekko musnęłam jego usta.
            Siedzieliśmy wtuleni w siebie do póki nie zadzwonił dzwonek oznajmujący lekcję. Przyszedł czas na rozstanie. Ja z Marv’em, JB, Dominiką i Omidem chodzimy razem do klasy 3A. Ast, Ori, Mirela i Diggy chodzą do 3B. Jesteśmy w 3 gimnazjum.
W piątkę ruszyliśmy do klasy biologicznej na BIO. Sala znajdowała się na drugim końcu korytarza. Lekcja jak dla mnie, minęła szybko i ciekawie. Uwielbiam biologię, a tym bardziej teraz przerabialiśmy genetykę.
  Nie chętnie wyszłam z klasy, ale trzeba było. Ja jeszcze musiałam wstąpić do toalety, ale zeszłam do tej o piętro niżej, nie lubiłam chodzić do tej na 2 piętrze, bo było tam o wiele za małe lustro...
            Wychodząc zauważyłam mojego Asta opartego o szafki nie daleko damskiego WC.
J: Hej tygrysie.
A: Hej słonko.- Widać, że się rozweselił. Jestem na 100% pewna, że jego mama nie byłaby za tym aby on się ciągle smucił.
J: Co tu porabiasz?
A: Czekam na moją dziewczynę. Nie widziałaś jej tam przypadkiem? - Udawał tak gdyby wyglądał za mną.
Nic nie powiedziałam tylko popatrzyłam się na niego miną w stylu „Are you fucking kidding me?”
J: Nie, a widziałeś gdzieś mojego chłopaka? - Ja za to rozglądnęłam się na boki, bo jak bym miała się patrzeć na szafki za nim?
A: Widziałem. - Wyszczerzył się swoje ząbki w uśmiechu.
J: O to fajnie. A gdzie jest?
A: Tu stoję myszko.
J: Super wiadomość. 
Przybliżyłam się do niego na bezpieczną odległość i chlapnęłam mu wodą w twarz. Nie potrafiąc przestać się śmiać, cofałam się, aby mieć nad nim jakąś przewagę. Aston wytarł twarz rękawem bluzy. Szybkim krokiem ruszył w moją stronę. Zaczęłam ucieka, choć wiedziałam, że nie ucieknę zbyt daleko. Po kilku przebiegniętych metrach w stronę schodów złapał mnie i zaczął łaskotać. Śmiałam się jak opętana. Próbowałam się wyrwać z uścisku kochanego mulata, ale nie pozwolił mi na opuszczenie swoich ramion dobrowolnie.
A: Najpierw nagroda. - Pokazał te swoje białe ząbki w uśmiechu wartym grzechu.
J: A to niby, za, co?
A: No za… no za to… - Nie potrafił niczego szybko wymyślić. -€“ No za to, że cię złapałem. -€“ Zrobił oczka kota ze SHREKA. Zawsze stosuje to kiedy czegoś chce, a na mnie niestety to działa.
J: Chciałbyś. - Zakpiłam z rozbawieniem.
A: No tak chciałbym. - Wyszczerzył się znowu.
J: No dobra niech Ci będzie.
Złożył usta w dzióbek. Rozkazałam mu, aby zamknął oczy i dał ręce do tyłu. Zamiast dostać buziaka dostał pstryczka w nos, po czym uciekłam. Znowu mnie złapał.
J: Ok. -€“ Odparłam zrezygnowana.
A: Kochanie, ale tutaj. -€“ Wskazał swoje usta.
J: Fine. - Dostał to, co chciał lecz i tak nie chciał mnie puścić. -€“ Emmm… kochanie możesz mnie już puścić?
A: Emmmm… - Udał zamyślonego. -€“ Zastanowię się.
J: Aston puść mnie, bo musimy iść do góry. Wszyscy na pewno się już niecierpliwią. - Powiedziałam stanowczo.
A: Ok, ale...
J: E żadnego, ale.
A: Fine. - Chciał mnie przedrzeźniać, na co go tylko spiorunowałam spojrzeniem, ale on zachichotał pod nosem.
Po chwili mnie nareszcie puścił i moją dłoń, która idealnie pasowała do jego.
   Na ławce siedzieli chłopcy, ale dziewczyn jeszcze nie było, więc musiałam się z nimi sama uporać.
- Nareszcie. -€“ Krzyknęli chórem.
Ori: Co wyście tam tyle robili? - Spytał Reesh.
J: A to się jego zapytaj. - Wskazałam palcem na mulata.
A: Dlaczego ja? - Spytał, robiąc dziwną minę.
J: Jest taki serial w Polsce. -€“ Zaśmiałam się.
A: Haha bardzo śmieszne.
J: No wiem tak to bym się nie zaśmiała. -€“ Wytknęłam mu język.
A: No, ale to ty naprawdę zaczęłaś słonko.
J: Nie prawda.
A: Prawda.
J: Nie prawda.
A: Nie, bo prawda.
J: Niebo zostaw aniołkom kochany.-€“ Wyszczerzyłam się.
A: Ejjjjjjjjjjj.
J: Co ejjjjjjjjjjjjjjjjj?
A: Ejjjjjjjjjjj.
J: Nie ejaj mi tu tyle. 
A: Ejjjj i tak to ty zaczęłaś.-€“ uśmiechnął się.
J: Nie prawda.
A: Prawda.
J: Nie prawda.
Ori: Mi się wydaje, że możecie już się zamknąć. - wtrącił się Oritsé.
J: Misie zostaw w spokoju Reesh. -€“ Zaczęłam się śmiać.
JB: Ej Marv chodź po Mirele i Dominikę,€“ a oni niech się dalej przegadują.
Marv: Ok.€“ Tylko się nie pozabijajcie! - krzyknął.
J: Ok. postaramy się. - powiedziałam.
A: To ty zaczęłaś
J: Nie prawda
A: Prawda
J: Nie
A: Tak
J: Nie
A: Tak
J: Nie
A: Tak
J: Nie
Ori: Zamkniecie się wreszcie? - wtrącił swoje 5 groszy Oritsé
- Cicho bądź. - Syknęłam razem z Aston’em.
Ori: Mother Of God.
J: Ciiiiiiii…
Ori: Daria weź na mnie nie cichaj. - Złączył swoje brwi w jedną.
J: Bo..?
Ori: Boo…
A: Nareszcie idą królewny i królewicze... - Westchnął sobie cicho.
JB: Cud, że Się nie pozabijali.
Chłopcy usiedli obok Oritsé, miejsce było tylko dla jednego z nas. Więc skorzystał Ast i usadowił swoje dupsko na ławce.
J: I tak to ty zacząłeś. - Mruknęłam w jego stronę.
A: Nie prawda. - Zrobiłam najsłodszą minkę, jaką potrafiłam. - No dobra ja zacząłem.
Nie wiem, w czym to miało pomóc, ale pomogło. Buahahahahah jetem niezwyciężona.
J: Wygrałam frajerze. - powiedziałam cicho, ale tak żeby jednak usłyszał.
A: Słyszałem. - Popatrzył się na mnie spod byka.
J: O to chodziło kochanie, o to chodziło... - Poklepałam go po policzku.
Reszta towarzystwa wybuchnęła śmiechem.
Ori: Jezussss...po, co ja ten horror zaczynałem. - Wymamrotał.
Nie chciało mi się już dłużej stać, więc usadowiłam si ę wygodnie na kolanach swojego chłopaka.
  Wszyscy sobie słodko gawędziliśmy. Wiecie takie tam ploteczki, rzucane w siebie epitety i różne przeróżne rzeczy. Mi i Omidowi nie spodobały się nasze zdania na temat muzyki dubstep. On oczywiście był za, a ja przeciw, bo jakby inaczej. W naszą wymianę zdań musiał się wtrącić nie kto inny jak sam proszę państwa Oritsé Williams. Proszę nagrodzić tego pana brawami...
Ori: No i znowu się zaczyna...
J: Ciiiiii…
Ori: Weź na mnie nie cichaj. - Oburzył się
J: Będę cichać ile wlezie.
Ori zrezygnowany oparł brodę o swą zwiniętą w pięść dłoń. Ja i Omid... Kłótnia.... Durna... Ale i tak żaden z nas nie chciał odpuścić. Aston w pewnym momencie zakrył moje usta, swoją dłoniom. Lecz pech tak chciał, że przy mnie nie uważał i go ugryzłam w serdeczny palec, na co syknął.
A: Oszalałaś?!
J: Przy twoim dotyku zawsze szaleję... - Oparłam się plecami o jego tors. - Ale nie pchaj łapy tam gdzie nie trzeba.
Z tym zdanie zakończyła się kłótnia, a zaczęła z powrotem normalna rozmowa. Kilka minut później zabrzmiał dzwonek grozy ogłaszający lekcję Historii. Pożegnałyśmy się ze swoim samcem (bo już nie chłopiec, a jeszcze nie mężczyzna). Zgrają ruszyliśmy na drugi koniec korytarza do sali historycznej. Boże, jaka ta Historia głupia (-,-), choć jest jeden plus, bo siedzę z Domi. Przerabialiśmy temat o Monarchii Angielskiej. Tak mnie wszystkie znudziło, że przez całą lekcję spałam, a warunki do tego miałam świetne, ponieważ siedzimy w ostatniej ławce pod ścianą. Dopiero Dominika pod koniec lekcji mnie obudziła. Tak lekcje szybko mijały i już była szósta godzina lekcyjna.
Na przerwie między szóstą, a siódmą lekcją Astona coś napadło i zaprowadził mnie za rękę na parter, gdzie schował nas...nie mam pojęcia gdzie, ale w jakimś pomieszczeniu, w którym na 100% byliśmy sami. 
Ja nie wiedząc, o co chodzi po prostu stanęłam i stałam. On zrobił to samo, tylko, że wiedział, po co tu przyszliśmy. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, Aston położył ręce na moje biodra i przyparł mnie do ściany, tak, że nie mogłam się ruszyć. Po chwili niespodziewanie wpił się w moje usta, co mnie odrobinę przestraszyło. Jednak zarzuciłam mu ręce na szyję, wplatając przy tym palce prawej dłoni w jego włosy. Zaczął mnie namiętnie całować, przyszpilając coraz bardziej do ściany. Oddawałam każdy pocałunek. Nasze języki walczyły o dominację, ale w końcu odpuściłam. Przerwał nam dzwonek, bo jak widziałam Aston nie miał zamiaru skończyć.
   Nie musieliśmy się rozdzielać, ponieważ połączyli nam lekcje. Mieliśmy mieć spotkanie z jakąś babą i facetem, którzy mieli zrobić nam wykład na temat związków. Mówili o współżyciu w wieku 16 lat, chorobach wenerycznych, zazdrości, kochaniu, szacunku, szczerości i tym podobne. Choć wszyscy przedstawiciele płci męskiej patrzyli się na kobietę, która omawiała poszczególne hasła wypisane markerem na białej tablicy. No, bo dlaczego miała tak duże zainteresowanie chłopaków? Bo miała duże piersi i sztuczne. A skąd to niby wiem? Ponieważ umiem rozróżnić piersi naturalne od sztucznych. Do tego miała duży dekolt. Fakt, faktem była strasznie przemiłą, sympatyczną i bardzo inteligentną kobietą. O dziwo polubiłam ją. Tak wypadło, że musiałam siedzieć pomiędzy Astonem, a Alexem. Chłopakom to tylko jedno w głowie teraz. Mogli by słychać, bo ona na prawdę świetnie opowiadania. Nie miałam pojęcia, że z takich spotkań można wiele wynieść Wysłałam do Dominiki SMS-a:


Na odpowiedź nie musiałam czekać długo:




Już wkurzona na całej linii siedziałam oburzona z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Dominika siedziała przede mną. Po odczytaniu mojej ostatniej wiadomości, odwróciła się w moją stronę.
Domi: Śmiało. - Szepnęła z chytrym uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech, po czym zwinęłam dłoń w pięść i mocno uderzyłam Asta w udo. Ocknął się natychmiastowo i spojrzał na mnie zdezorientowany.   
J: Może byś wyniósł z tego spotkania coś innego poza obrazu piersi prowadzącej w głowie?
A: Ale o co ci kochanie chodzi? - Podniósł jedną brew do góry.
J: Dobrze wiesz o czym mówię. - Zgromiłam go wzrokiem.
A: Oj nie denerwuj się. To taki wiek, ale ja kocham ciebie i tylko ciebie, rozumiesz? - Objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
J: No ok. - Cicho westchnęłam.
Przed nami toczyła się rozmowa Dominiki i Omida. Widać, że ona wkurwiona, a on zirytowany...ale czym? Tego to nie wiem. Gdy skończyliśmy z Astem swoją krótką konwersację, obydwoje zaczęliśmy słuchać Mrs. Selfie, która omawiała hasło szczerość. 
Mrs. Selfie: Szczerość w związku jest w sumie jedną z najważniejszych rzeczy. Nie ma szczerości...nie ma zaufania. Nie ma zaufania...jest prawdziwej miłości. Nie ma prawdziwej miłości...nie ma związku. Nie wolno nam postępować tak, aby się takie coś ziściło, ponieważ wtedy to będzie bardzo, ale to bardzo poważny problem. Jeśli kochasz drugą osobę musisz być szczerym, musisz ufać i co najważniejsze...musisz kochać. Ktoś miał taki przypadek z brakiem szczerości w związku i stało się tak jak przedtem powiedziałam? - Kilka osób podniosło nieśmiało ręce. - Szczerze? To nie musicie się tamtymi osobami, co martwić. Musicie wiedzieć, że oni nie byli was po prostu warci. Są lepi na tym świecie i na pewno na nich traficie.
   Zadzwonił dzwonek. Czas do domu!!!!! Pożegnaliśmy się z małżeństwem. Tak małżeństwem. Wyszliśmy z klasy, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Dominiki z Omidem. Z Astem wzięliśmy swoje kurtki ze swojego boksu. Wyszliśmy ze szkoły na dziedziniec , przeszliśmy przez niego i skręciliśmy w prawo, aby dojść do mojego domu, a przy okazji wejść na chwile do domu mojego chłopaka. U niego nikogo jeszcze nie było, więc poszedł się przebrać w to. Zamknął dom na klucz i poszliśmy do mnie.
U mnie też o dziwo nikogo nie było, więc zrobiliśmy sobie z Astonem herbatę i przeszliśmy do mojego pokoju. On postawił kubki z napojem na biurku i włączył telewizor na jakimś kanale muzycznym. Zostawiłam go na chwilę samego, a ja przeszłam do garderoby, aby przebrać się w to. W łazience zmyłam makijaż i wróciłam do pokoju. Ast leżał już pod kołdrą, więc się do niego przyłączyłam. Przykrywając się po samą brodę kołdrą i wtuliłam się w Astona.
J: Co to jest za film?
A: "Honey 2". Idź spać, bo jesteś padnięta. - Uśmiechnął się słodko.
J: Mhmmm...- Mruknęłam tylko i poddałam się zmęczeniu.


------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział tak późno, wręcz bardzo późno dodany, ale wiecie...szkoła itp itd.
Postara się dodawać rozdziały co tydzień lub co dwa tygodnie.
Jeśli chcecie być informowani o nowym rozdziale, to zostawcie swojego TT lub coś takiego :)
Pozdrawiam i Wspaniałego Weekendu :)
Blue xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz