piątek, 5 lipca 2013

13. "Haha, no logiczne..."


Hejjjj <3
Tęskniliście? Bo ja bardzoooo :D Wracam do was po 2 tygodniach przerwy z nowym rozdziałem ^^
Według mnie to jest jakaś beznadzieja. Jak przeczytacie czy moglibyście skomentować? (Obojętnie w jakim kraju mieszkacie) Pleas comment :) Kocham was strasznie mocno. Dzisiaj także dodam 2 rozdziały ^^

Bye. Luv ya!

----------------------------------------------

Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, gdy zobaczyłam, że to…


J: Aston???!!!!! - Kolejny raz wybuchnęłam płaczem tego dnia.
Szybko wstałam i przytuliłam jak najmocniej.
D: Co ty tu robisz? - Zapytała ze zdziwieniem.
A: No, co? Do swojej dziewczyny przyjechałem.
D: Myślałyśmy, że trafiłeś do szpitala...
A: Czemu?
J: Bo na końcu twojej wiadomości był dźwięk zderzonych aut i myślałam, że ty uczestniczyłeś w tym wypadku.
A: Heh, nie kochanie. Gdy nagrywałem dla ciebie wiadomość zderzyły się auta na drodze, a ja, szedłem na chodniku, więc nic mi nie jest. Teraz jestem z tobą, a nie  jakimś szpitalu. - Musnął moje usta i starł łzy z policzków.
J: Dlaczego wyszedłeś tak bez słowa?
A: A musiałem załatwić kilka spraw rodzinnych. - Mhmmm...Uśmiech, ale w oczach straszny ból.
Już go dalej nie wypytywałam, bo nie chciałam go jeszcze bardziej dołować.
J: Ok taka odpowiedź mnie w pełni satysfakcjonuje.
D: Wiecie, że jest kolejny boysband?
J: Jaki znowu? - Usiadłam na miejsce, ale tym razem towarzyszył mi mój ukochany.
D: Podobno nazywają się One Direction, we wiadomościach słyszałam. Są dopiero w X Factor, ale dobra, mniejsza z tym. Co tam u was?
A: Ale chodzi ci osobno czy o związek?
D: O związek.
A: To jest bez zmian. Jakby coś się wydarzyło wiedziałabyś o tym jako pierwsza. - Zaśmiał się.
D: A no w sumie fakt. - Strzeliła smajla.
J: Jak nie ode mnie to od Astona, a jak nie od Astona to ode mnie.
D: Haha, no logiczne.
J: No oj tam. A jak tam między tobą, a Omidem? Coś mi się wydaje, że nie za bardzo się teraz dogadujecie.
D: Heh. Tobie to nic nie umknie. - Rzuciła blady uśmiech.
J: Gadaj, co jest?
D: Zazdroszczę wam, że w ogóle jesteście ze sobą tacy szczęśliwi. Z Omidem nie mamy teraz zbytnio, o czym rozmawiać. Nie mamy tak jakby już żadnych tematów, a kiedyś nam się nie kończyły. Nigdy między nami nie było niezręcznej ciszy, a teraz....Jakaś porażka. A wicie, że dostałam propozycję żeby zagrać na koncercie Ollyego Mursa? Sam mnie o to poprosił.
J: Wow, szczere gratulacje, ale nie zmieniaj tematu.
D: Ehhh...Z tobą rozmowy nie są wcale takie łatwe jak z Astem.
J: To znaczy?
D: Bo jak u niego się zmieni temat to, to działa.
J: Boże Aston. - Przeniosłam wzrok na niego.
A: Co?
J: Gówno 1:0, grasz dalej? Czy ty nie umiesz prowadzić poważnej rozmowy? Gdybym miała powiedzieć ci coś bardzo ważnego np. że coś zdradziłam i zmieniłabym temat. Podziałałoby?
D: Sądzę, że tak.
Aston siedzi i się tylko na mnie lampi, zamiast użyć tego swojego głosu nie tylko do śpiewania. W końcu się odzywa.
A: Na prawdę mnie zdradziłaś?
J: Boże słyszysz, a nie grzmisz. - Wzniosłam ręce do nieba. Dominika wpadła w niepohamowany śmiech.
A: Ej no, ale na prawdę.
J: Debilu, to był tylko taki przykład.
A: Czyli?
J: Czyli nie! - Wybuchnęłam śmiechem patrząc na jego minę.
Musieliśmy dziwnie wyglądać. Ja i Domi z atakiem śmiechu, a on z Poker Face. Miałyśmy polew przez dobre 40 minut śmiechu.
A: Powiedzieć wam coś? - Odezwał się, gdy się uspokoiłyśmy.
D: No dajesz.
A: Wiecie, że 30 minut ciągłego śmiechu prowadzi do śmierci?
J: Nie gadaj. Dominika, powinnyśmy już dawno w kalendarz kopnąć.
Znowu zaczęłyśmy się śmiać. Na balkon dołączyli do nas Amy i Greg.
Amy: Z czego się brechtacie?
J: Bo Aston powiedział, że 30 minut nieustannego śmiechu prowadzi do śmierci.
Amy: Też o tym słyszałam.
Mój i Dominiki atak znów się ujawnił. Przez 5 minut się chichotałyśmy, a oni wstali i wbijali we mnie wzrok.
A: Boże i one tak od nie całej godziny. - Popatrzył na Amelię i Grega.
Amy: Sorry Ast, wiedziałeś kogo sobie bierzesz. - Zaczęła się śmiać.
Uspokoiłam się i przeniosłam na nią złowrogie spojrzenie.
J: Przyganiał kocioł garnkowi. - Wystawiłam jej język. - Greg, wiesz, co robić.
Amy zdezorientowana patrzyła się to na mnie, to na swojego chłopaka. Greg przerzucił ją przez ramię i pobiegł do mojej łazienki. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy dźwięk wody, którą napuszczał do wanny. Cisza i....plusk zmieszany z krzykiem siostry. Amelia przyszła do nas zmokła jak kura, a za nią Greg z bananem na twarzy.
Amy: Od kiedy zawarliście sojusz?
J: Od niedawna.
Amy: Poczekaj aż wszyscy pójdą.
J: Czy to ma być groźba? Bo wiesz jesteś już pełnoletnia i możesz być normalnie karana przez prawo.
Amy: Kurde, nie dość, że małe to jeszcze pyskate.
J: A gdzie tam, jestem wyższa od ciebie i tylko stwierdzam fakty. A wiecie, kiedy dorosły mówi do młodszego, że ma nie pyskować? Wtedy, kiedy brakuj mu odpowiednich, argumentów, aby zagiąć tego drugiego.
Amy: Dobra, zamknij się już młoda.
Siostra patrzy się na mnie jakby chciała mnie zabić, a reszta ze zdziwieniem.
Amy: Z kim ja mieszkam pod jednym dachem?
J: No nie? Też się tak zastanawiam.
Amy wystawiła mi środkowego palca i pociągnęła Grega do wyjścia.
J: Och ta siostrzana miłość.
Po kilku minutach wróciła do nas już całkiem sucha i znowu ciągnęła go za sobą.
J: Ty weź go tak nie ciągnij od pokoju do pokoju, tylko wybierz sobie jeden. Najlepiej swój. – Uśmiechnęłam się złowieszczo.
Amy: Ty…Oh nieważne. – Dominika i Ast zaczęli chichotać. – Ja jadę z Gregiem do jego rodziny. Jutro wieczorem będę. Grzecznie mi tu pod moją nieobecność.
J: I ty mi to mówisz. Mogę coś na to powiedzieć?
Amy: Co znowu?
J: I vice versa.
Amy: Tylko, że jest mała różnica, ja już jestem dawno pełnoletnia. Mam 21 lat, gdybyś nie wiedziała.
J: No wiem przecież, ale nie chce jeszcze być ciocią.
Amy: I w najbliższym czasie nie będziesz, ale będziesz świadkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz