Strasznie was przepraszam za ten beznadziejny rozdział i za to, że tak późno dodaję.
------------------------------------------------------
*Po 2 h*
Z snu wyrwał mnie czyjś dotyk. Otworzyłam jedno oko i
zobaczyłam, że jestem zwrócona w stronę Aston.
A: Już nie śpisz?
J: Nie, a ty w ogóle spałeś?
A: Nie, ja ciebie pilnowałem.
J: To fajnie.
Odwróciłam się do niego tyłem i podskoczyłam z miejsca.
J: Jezu, co wy tu robicie?!
D: Siedzimy i czekamy, aż się obudzisz.
J: Długo czekacie?
D: Nie, tyko jakieś pół godzinki.
J: Dobra to ja już się dźwigam.
Chciałam się podnieść, ale coś mi to uniemożliwiło, a między
innymi byłam w objęciach Asta.
J: Aston puść mnie.
A: Nie.
J: Puszczaj.
A: Nie.
J: Aston proszę cię, puść.
A: Nie puszczę.
J: Lepiej mnie nie denerwuj. – Powiedziałam przez zaciśnięte
zęby, a on zrobił to, o co prosiłam. – Idealnie.
Om: Ołłłłłł…uważaj Ast na tą tygrysicę. Mrrrr…
Pożałował tego od razu, bo dostał w ramię z pięści, której
właścicielką była Dominika.
D: Ej, ej weź się nie rozpędzaj.
Ja się tylko cicho zaśmiałam. Wstała na równe nogi, na
środku pokoju i zatarłam ręce.
J: Macie ochotę na coś do picia? – Przytaknęli mi tylko
skinięciem głowy. – To co? Sok, herbata, coś gazowanego, kawa czy cappuccino?
Mi: Masz może sok pomarańczowy?
J: Tak mam.
Mi: O to poproszę.
J: Ok., a wy?
Dg: To samo.
D: Ja poproszę herbatę.
Om: Sok pomarańczowy.
J: Ok., a ty kochanie, co chcesz?
A: To, co ty. - Uśmiechnął się.
J: Ok., bo ja mam ochotę na cappuccino waniliowe, może być?
– Aston przytaknął. – Ok., pójdzie ktoś ze mną?
D: Ja pójdę.
Zerwała się z dywanu, na którym siedziała. Podeszła do mnie
i wyszłyśmy z pokoju zmierzając ku schodom na dół do kuchni. Dominika chciała
ominąć wazon, ale jakoś jej się to nie udało. Ominąć, ominęła wazon, choć się
zapatrzyła i weszła na czołowe z ścianą.
Było słychać dość głośny huk, którego się wystraszyłam. Domi
momentalnie padła na ziemię. Myślałam, że ona płacze, ale ona się śmiała!
J: Wszystko ok? – Nachyliłam się nad nią.
D: Tak, tak nic się nie stało. Wszystko jest jak w
najlepszym porządeczku. Hehe
Pomogłam jej wstać z podłogi i zeszłyśmy już razem do kuchni
już bez żadnych zajść.
Rodzice i siostry zdążyli już wszystko rozpakować. Szybcy
są!! Wzięłam czajnik, nalałam wody i postawiłam z powrotem na miejsce.
Włączyłam urządzenie i sięgnęłam do szafki po kubki oraz szklanki. Wyciągnęłam,
co było mi potrzebne. 3 szklanki włożyłam w siebie, postawiłam na blacie i
postawiłam przy nich sok. Do 2 kubków nasypałam sproszkowanej kawy ( :P ), a do
trzeciego wrzuciłam torebkę owocowej herbaty.
*Polski*
J: Jak wyście się w ogóle tu weszli?
D: Hehe teleportowaliśmy się, a nie tak na serio to nas
Aston wpuścił.
J: Naprawdę? Nic nie poczułam jak wstawał. A poznaliście
moją rodzinę?
D: Nie, nie poznaliśmy.
Zajrzałam do salonu, który był obok kuchni. Nikogo tam nie
było.
J: Nie ma ich, może gdzieś wyszli.
D: Możliwe, ale później mam do ciebie pytanie. Muszę się o
to zapytać.
J: Mam się bać?
D: Nie musisz. – Uśmiechnęła się przyjaźnie.
J: Ok. – Odwzajemniłam uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz